Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzydziestoletnim żukiem do Irlandii po uśmiech dzieci z domów dziecka [ zdjęcia, filmiki]

Natalia Ptak
Natalia Ptak
Moto Team Działoszyn

Moto Team Działoszyn to grupa kolegów w przedziale wiekowym od 30 do 55 lat , którzy uwielbiają jeździć na motocyklach. Team powstał 4 lata temu. Pomysł zrodził się na zlocie motocyklowym w Polanowie, na który działoszyńska ekipa została zaproszona przez kolegę, będącego klubowiczem Moto Teamu Słupsk. Założycielami Moto Team Działoszyn było kilka osób. Aktualnie, z założycieli w teamie nadal intensywnie działają: Kamil Sudomirski, Krzysztof Szmyt, Mariusz Kulbat i Tomasz Mrowiec.

-Skupiamy się głównie na wyjazdach w ciekawe miejsca. Nie jeździmy po zlotach, piknikach i innych tego typu imprezach ze względu na brak czasu. Wolimy wsiąść na motocykle w niedzielę rano i wrócić wieczorem robiąc przy tym sporo kilometrów- mówi Kamil Sudomirski. Motocyklami team jeździ tam, gdzie ich poniesie. Jest on otwarty na innych motocyklistów. Jeździć może z nami każdy, kto ma motocykl o pojemności co najmniej 600 cm3 i kto rozumie zasady jazdy w grupie. Do tej pory nasza najdalsza wyprawa to tygodniowy wyjazd do Rumunii, w trakcie którego zrobiliśmy 4 tysiące kilometrów. Pojechaliśmy do Rumunii, ponieważ słyszeliśmy o niej wiele opinii, złych i dobrych, a chcieliśmy je zweryfikować sami i zdecydowanie ją polecamy. Jest to typowa pasja i potrzeba adrenaliny – komentuje Kamil.
Team z Działoszyna nie tylko zwiedza ciekawe miejsca, ale także ma ciekawe pomysły. Jednym z nich był zakup Żuka z 1986 roku.
Kupiliśmy go spontanicznie przez Internet, bez oglądania, wierząc w zapewnienia sprzedającego o dobrym stanie samochodu. Całe szczęście są jeszcze na tym świecie uczciwi ludzie. Żuk pali około 15 litrów gazu na setkę, benzyny jeszcze nie sprawdzaliśmy. Przebiegu, który wydaje nam się rzeczywisty ma około 13 tysięcy. Jest on niski ponieważ był to wóz strażacki- dodaje Kamil.

Wcześniej korzystała z niego jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej z Wierzbowa. Zakupiony Żuk był na fabrycznym silniku i trzybiegowej skrzyni, co stanowiło dodatkowe wyzwanie dla teamu, który miał konkretne przeznaczenie dla samochodu. Był nim udział w charytatywnym rajdzie Złombol, czyli przeprawa w nieznane nadszarpniętym zębem czasu pojazdem produkcji lub zamysłu komunistycznego. Jednak oprócz samej przygody, Złombol to przede wszystkim inwestycja w przyszłość skrzywdzonych przez los dzieci.
-Zbieramy pieniądze dla dzieci z domów dziecka, które w 100% przekazujemy właśnie im. Uszczęśliwiamy je kupując zabawki i sprzęt z najwyższej półki oraz inwestujemy w ich dobre samopoczucie wysyłając na wycieczki fakultatywne, rozrywkowe i 2 tygodniowe kolonie – informują pomysłodawcy akcji charytatywnej.
Prace nad Żukiem zakupionym przez Moto Team Działoszyn, by odpowiednio go przygotować do startu, trwały pół roku. Twórcami projektu byli Kamil Sudomirski (kapitan załogi) Mariusz Kulbat i Kamil Lorencki. W skład załogi dodatkowo weszli Przemek Kudyba i Renata Jaguścik.

- Na pierwszy wyjazd wybraliśmy się do Irlandii z charytatywnym rajdem Złombol. Pieniądze zbieraliśmy udostępniając Żuka jako powierzchnię reklamową. Wyjazd udał się bez większych awarii. Obyło się bez lawety, holowania itp. Największą niespodzianką był lekki pożar deski rozdzielczej w drodze powrotnej, ale wszystko udało się opanować – wspomina rajd Kamil Sudomirski.

Cały wyjazd trwał tydzień. Koszty ekipa pokryła z własnej kieszeni, łącznie z zakupem Żuka. Darczyńcy mieli za zadanie wpłacić darowizny na domy dziecka. Uzbieranie odpowiedniej kwoty, wynoszącej minimum 2 tys zł. dało możliwość wystartowania Żuka w rajdzie.
Wróciliśmy ze Złombolu z tarczą, a nie na niej. Nasze usterki i awarie to pikuś w porównaniu z przygodami, które mieli inni. Szczególnie że ze wszystkimi, jak zwykle, po mistrzowsku poradził sobie Maciek. Nasz Żuk robił jednak robotę. Ludzie, których mijaliśmy trąbili, mrugali światłami, robili zdjęcia i wypytywali o Żuczka na postojach. Naszemu Żuczkowi brakowało mocy, szczególnie pod wzniesieniami. Raz nie dał rady wcale, a raz musieliśmy go wepchnąć. Mimo wszystko pokochaliśmy tego grata. Szczególnie że pokonaliśmy razem prawie 4 tysiące kilometrów - przyznaje Kamil Sudomirski.
Warto dodać, że jednym z głównych darczyńców wyjazdu do Irlandii był Tomasz Liedmann, prezes Agro Liedmann z Krzeczowa.
Jeszcze raz dziękujemy wszystkim darczyńcom, bez których wsparcie dla dzieci nie byłoby możliwe. Dziękujemy również wszystkim, którzy nas wspierali, motywowali i gratulowali sukcesu. Specjalne podziękowanie również dla Darka Ejbicha za zaangażowanie Najserdeczniej jednak pozdrawiamy tych, którzy w nas nie wierzyli, mówili że nie dojedziemy nawet do Katowic, że przyjadą po nas lawetą, że zakorkujemy pół Europy. Komu teraz jest do śmiechu? My pojechaliśmy Żukiem do Irlandii, a co wy zrobiliście ostatnio ekscytującego w swoim życiu? - podsumowuje Kamil.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pajeczno.naszemiasto.pl Nasze Miasto